Moje przygody z programem Mam Talent i...Kubą Wojewódzkim
Moja przygoda z programem Mam Talent to pakiet bardzo ciekawych doświadczeń i obserwacji. A także znajomości, które zaowocowały wieloma ciekawymi rozmowami i współpracą podczas eventów. Była to również możliwość poznania „od kuchni” magii telewizji i wszystkiego, co się z tym wiąże.
Pierwsza edycja i od razu z grubej rury
Na udział w pierwszej edycji programu Mam Talent namawiało mnie wielu znajomych, którzy znali moją pasję i chęć bycia iluzjonistą. Pamiętam te rozmowy i słowa otuchy, którymi bliscy motywowali mnie do udziału. Był to nowy format na polskim rynku medialnym, znany jedynie z zagranicy. Nie wiadomo było czego się właściwie spodziewać – na pewno większej różnorodności niż w programach muzycznych, które wtedy były jedynymi talent show w Polsce.
Przyznam szczerze, że nie trzeba mnie było długo namawiać, ponieważ sam bardzo chciałem wziąć udział w programie Mam Talent. Był to czas, kiedy moja pasja do sztuki iluzji była na początku przemiany z hobby w profesjonalny biznes. Głowa pękała mi od pomysłów, a entuzjazmem i zaangażowaniem mogłem obdarowywać wszystkich wokół. W związku z tym bardzo szybko wymyśliłem program, który zgodnie z regulaminem miał trwać 2 minuty. Jak się później okazało, byłem chyba jedynym uczestnikiem, który wziął sobie do serca ten zapis regulaminu – reszta uczestników po prostu robiła swoje, nie patrząc na zegarek. I bardzo dobrze…w kolejnych edycjach byłem już bogatszy o tę wiedzę i na wszelki wypadek zegarek zostawiłem w domu.
Mój występ opierał się o efekt lewitacji, zakończony wyczarowaniem żywej róży. Po kilku żartach na rozgrzewkę, wymienianych z Marcinem Prokopem i Szymonem Hołownią za kulisami, wszedłem na scenę. Byłem ubrany we frak i cylinder, ponieważ miałem wtedy etap wielkiej fascynacji klasyczną iluzją i strojami, które do niej najlepiej pasują. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że powinienem się ubrać inaczej. Iluzjonista w tamtych czasach kojarzył się raczej z czymś mało ciekawym, a ja dodatkowo pokazałem się w stereotypowej odsłonie. Na własne życzenie wpisałem się więc w ramy, w których nie do końca chciałem się znaleźć.
Sam występ poszedł ok, choć jak przyznało jury było to trochę za mało, liczyli na więcej różnorodności. Agnieszka Chylińska – dzięki, że byłaś na TAK! Kuba Wojewódzki był trochę złośliwy, jak wszyscy wiemy on nie lubi iluzji. Na odchodne rzucił do mnie słowa „Ale ładnie wyglądasz w tym smokingu”. Słowa te padły, gdy byłem już w drodze za kulisy sceny. Cofnąłem się więc z powrotem na środek estrady, gdzie stał mikrofon na statywie i poprawiłem go mówiąc „Kuba, to jest frak”. Do dziś pamiętam, jakim śmiechem spuentowały jego niewiedzę koleżanki z jury – Agnieszka i Małgorzata Foremniak, a widownia zrobiła głośne „Uuuuuuuuuu”. Nie przeszedłem dalej, ale w kręgu znajomych na wiele miesięcy przylgnęła do mnie łatka kogoś, kto dowalił Wojewódzkiemu. Zawsze to jakiś sukces 😀
Potem było już tylko lepiej
Na kilka lat odpuściłem sobie przygodę z Mam Talent. Nie jest to zresztą program, który jest niezbędny do czegokolwiek. Jeśli człowiek ma pasję, pomocnych ludzi wokół i jest wystarczająco zmotywowany, poradzi sobie i utoruje swoją własną ścieżkę, zarówno w życiu prywatnym, jak również zawodowym. W moim przypadku tak właśnie było, dlatego mądrzejszy o wiele lat doświadczeń ponownie poszedłem do programu w 2016 roku. Ale już na swoich warunkach, mając świadomość swoich umiejętności i setki występów za sobą.
Pracując nad występem telewizyjnym szukałem czegoś oryginalnego. W tamtym czasie programy talent show, zwłaszcza amerykańskie i brytyjskie, na dobre zawładnęły już telewizją i Internetem. Z jednej strony to dobrze, bo można było czerpać inspirację z wielu znakomitych występów iluzjonistów na całym świecie. Z drugiej strony trudniej było znaleźć coś unikalnego, czego jeszcze nie było w telewizji. Ja ja jednak miałem swojego asa w rękawie.
Na swój drugi występ w programie Mam Talent przygotowałem bardzo mi bliską iluzję z piaskiem i wodą. Jest to legendarny numer „Sands of the desert”, który polega na… A zresztą, sami zobaczcie 😉
Jury było na TAK! Mój drugi udział w programie był o wiele milszym doświadczeniem niż pierwszy. Poszedłem do programu z zupełnie innym podejściem, licząc przede wszystkim na fajną zabawę i przygodę. Nie nastawiałem się na nic, nie miałem żadnych oczekiwań, chciałem po prostu wykonać mój ukochany numer magiczny na pięknej scenie – a Teatr Wybrzeże w Gdańsku taką właśnie posiada. Spełniłem więc swoje małe marzenie i miło wspominam to do dnia dzisiejszego.
Doszedłem także do wniosku, że moja magia i magia telewizji mają ze sobą wiele wspólnego. To, co widać w na ekranie telewizora to tylko malutki wycinek całości – wielkiego przedsięwzięcia, wymagającego ogromu pracy i zaangażowania. Jednocześnie takie programy pokazują tylko to, co chcą pokazać – cała reszta jest sekretem, tajemnicą, czymś, czego pokazać nie można. Zupełnie jak w sztuce iluzji, gdzie pokazuję widzom tylko to, co chcę, a całą resztę sprytnie ukrywam. Tylko ja wiem także, ile pracy i wysiłku wkładam w to, by każdy efekt był dla moich widzów małym cudem!
Udział w programie Mam Talent dał mi sporo pozytywnych wrażeń i przez kilka lat pozytywnie wpływał na moją zawodową aktywność. Wielokrotnie na własne oczy przekonałem się, że rzucone przez konferansjera hasło „Iluzjonista z Mam Talent” doskonale pomaga zgromadzić widzów pod sceną i pozytywnie wpływa na odbiór każdego pokazu. To właśnie jest magia telewizji 🙂